I wreszcie... ostatni ciężki transport dotarł na miejsce. Dość spory - nie myślałem, że tego drewna będzie tyle, ale w sumie to ogromny dach i dość skomplikowany...
Nie jest to jeszcze wszystko jak się okazało, ale pozostała rzecz nie będzie wymagała doworzenia tak ciężkim sprzętem - co wyjdzie na dobre naszej drodze...
Nie było łatwo, specjalnie zamówiliśmy dostawę na środek tygodnia, bo podobno od poniedziałku miało być słonecznie... a tu niespodzianka - w nocy popadało, a w dzień też podkropywało...
W sumie nie mogę się już doczekać aż domek będzie miał czapkę :)
Na szczęście w tym roku jest zdecydowanie lepiej - stwierdził to sam kierowca, który kilka miesięcy wcześniej wiózł drzewo na dach do sąsiada, ale wówczas droga nie była jeszcze utwardzona...
no, może utwardzona to za duże słowo, ale gruz w postaci ułożonych ręcznie cegieł robi swoje...
Jeszcze tylko drobna dostawa reszty drewna i 1 grucha betonu na wieniec, i będzie spokój na jakiś czas... nie wiem, jak tam potem z wylewkami, itp. - ale najważniejsze, że zdążyliśmy przed tym jak panowie z gazociągów wznowią pracę nad tym co już wyznaczyli - bo gdy oni rozkopią drogę, to już będzie mniej przyjemnie...