63. Druga dobra wiadomość jest taka...
...iż, po wczorajszych chrzcinach nie bardzo miałem jak pojechać do pracy :) - postanowiłem zostać i przekonać się czy dziś ekipa pojawi się na placu budowy, bo przesunięcie z tygodnia, zrobiło się na dwa tygodnie...
Co więc w tym dobrego?
Po pierwsze - ekipa się pojawiła
Po drugie - dobrze, że byliśmy na miejscu bo potem byłoby za późno na reakcję. Jak ich lubię, tak już jestem totalnie przekonany, że trzeba ich pilnować na każdym kroku - albo prawie na każdym.
Umawiałem się z szefem, że na wypadek, gdyby ziemia nie "ubiła" się przez zimę do stanu jaki jest nam potrzebny (co najmniej 25 cm na piach), to spróbują ją ubić i/lub wybiorą nadstan .
Cóż - widocznie zapomnieli o tym i/lub chcieli iść na łatwiznę i zanim przywieźliśmy im wypożyczony ubijak, to oni już wozili piasek i zasypywali nim jedno z pomieszczeń!
Na szczęście po "delikatnym" zwróceniu uwagi, zgodzili się wybrać ziemię na głębokość 1 sztycha łopaty (tam gdzie było to potrzebne, bo nie wszędzie). Ziemię kazałem wyrzucać poza fundament, bo i tak będzie trzeba jej przywieźć jeszcze "trochę" do równania terenu.
Potem szło już gładko, na budowie czuwali mój brat i tata, a ja spędziłem dzień z Kubą.
Tak o 18 jeszcze podskoczę na budowę i zobaczę czy zrobili już całość.
A poniżej fotki z tego etapu:
...ekipa miała szczęście (to trzecia dobra wiadomość), bo wsypywali piach w sumie "ręcznie", ale do sąsiada na budowę obok przyjechała na roboty fundamentowe koparka.
Poszło szybko i przy okazji... i w sumie chłopaki z ekipy wzięli ten koszt na siebie, bo to udogodnienie dla nich.
A oto jeden z głównych bohaterów dnia dzisiejszego - Pan Ubijak :)
zrobił naprawdę dobrą robotę i - jako pracownik) nie był taki drobi - 100 pln za dobę. Ziemia rzeczywiście poszła w spód na jego prośby...
Była na budowie jeszcze jego kumpela - zagęszczarka, ale ona bawiła się tylko w piachu :)
A tu widać, że każdy na budowie znalazł swoją robotę - nie było opierdzielania: